Okoliczności przyrody, komfort i przygotowania
Najpierw musimy zdecydować, czy będziemy fotografować na dworze, czy pod dachem. Jedno i drugie rozwiązanie ma zalety i wady. Fotografowanie w plenerze gwarantuje nam zazwyczaj odpowiednią ilość światła i dużo przestrzeni. Z kolei sesja we wnętrzu daje większą kontrolę nad światłem i uniezależnia nas od kaprysów pogody.
Wybór miejsca sesji jest kluczowy ze względu na najważniejszy aspekt fotografii rodzinnej: komfort i dobre samopoczucie fotografowanych. Ważne, żeby uczestnicy sesji chcieli robić sobie zdjęcia. Najlepiej, by wszyscy byli wypoczęci i w dobrych nastrojach – dotyczy to zwłaszcza najmłodszych, którym trudno jest zmusić się do uśmiechu w odpowiedniej chwili. Te zupełnie niefotograficzne czynniki mają ogromny wpływ na wygląd zdjęć.
To samo dotyczy doboru stroju, porządku w mieszkaniu czy odpowiedniego makijażu. Szkoda byłoby zmarnować trudy sesji przez np. świecące czoło jednego z modeli (które na pewno nie ucieszy go podczas oglądania gotowych fotografii) lub irytujący przedmiot nie na miejscu znajdujący się na większości zdjęć. Nie zapominajmy, że fotografia to medium wizualne, do tego dwuwymiarowe. Oczekujemy, że wiernie odda trójwymiarową rzeczywistość, a tymczasem w rzeczywistości nie przyglądamy się światu tak dokładnie, jak na płaskiej, zatrzymanej w czasie fotografii. Dlatego obraz przedstawiony na zdjęciu musi być w pewnym sensie idealny.
Plener
Najlepszym rozwiązaniem w fotografii rodzinnej jest miękkie, rozproszone światło. Sprawia ono, że każdy wygląda na zdjęciu korzystnie – zapobiega powstawaniu głębokich cieni pod oczami, nie podkreśla zmarszczek i innych niedoskonałości.
Najlepsze są lekko zachmurzone dni, kiedy warstwa chmur szczelnie zasnuwa całe niebo, dzięki czemu światło równomiernie oświetla całą scenę. W słoneczne dni miękkie światło znajdziemy w cieniu, a jeśli zależy nam na nasyconych kolorach i słonecznej pogodzie na zdjęciach, fotografujmy pod światło rano lub po południu, kiedy słońce ma niską pozycję, i doświetlajmy modeli lampą błyskową lub blendą, czyli odbłyśnikiem.
Wracając na chwilę do komfortu fotografowanych – w plenerze trudniej o niego niż w zaciszu domowym, dlatego warto wybrać miejsce, które dobrze znamy i w którym wszyscy będą się czuli pewnie, a maluchy będą bezpieczne.
Pod dachem
Fotografując w domu, mamy do wyboru dwa podejścia. Albo pokazujemy rodzinkę w środowisku naturalnym, albo aranżujemy studio – przygotowujemy jednolite tło, organizujemy zbiorowe przebieranki i puszczamy wodze fantazji.
Tak jak podczas pracy w plenerze również w mieszkaniu należy unikać oświetlenia górnego – w tym wypadku nie chodzi o słońce w południe, lecz o ten nieszczęsny żyrandol zwisający z sufitu. Górne światło daje cienie pod oczami i pod nosem. Nie wydobywa kształtu bryły tak jak światło boczne i nie daje fotogenicznej miękkości oświetlenia rozproszonego.
W mieszkaniu miękkiego światła dostarczy duże okno zasłonięte firanką – to ona rozproszy światło. Resztę załatwią jasne ściany, ewentualnie blendy przy zbliżeniach – odbłyśniki nie muszą być kupione w sklepie, bo wystarczy duży arkusz sztywnego kartonu lub styropianu. Jeśli okaże się, że światła w środku jest zbyt mało, by zrobić nieporuszone zdjęcia – pamiętajmy, że stabilizacja obrazu zapobiega jedynie poruszeniu zdjęcia przez ruch aparatu, a nie modela – skorzystajmy z lampy błyskowej, ale nie tej wbudowanej w aparat (jest za słaba i daje płaskie, przednie światło), lecz z zewnętrznego flesza. Najlepiej trzymać go z dala od osi obiektywu, a na palnik założyć nasadkę rozpraszającą lub odbić błysk od ściany. Uważajmy jednak na kolorowe ściany, bo odbijając od nich światło flesza, zmieniamy jego barwę, tym samym utrudniając osiągnięcie naturalnych rezultatów.
Jaki sprzęt?
Odpowiedź krótka: jak najlepszy. Odpowiedź rozbudowana: jak najszybszy, zapewniający jak najwyższą jakość zdjęć przy wysokich czułościach. Najlepiej system z dużą matrycą i wymienną optyką, ze wskazaniem na lustrzankę. Wymienna optyka oznacza, że mamy dostęp zarówno do jasnych, czyli przepuszczających dużo światła, obiektywów stałoogniskowych, dzięki którym możemy wykonać portret o małej głębi ostrości, jak i wygodnych zoomów – koniecznie z prawdziwym szerokim kątem, przynajmniej od ekwiwalentu 28 mm w małym obrazku. Nie zaszkodzi zewnętrzna lampa błyskowa z możliwością wyzwalania zdalnego lub z dodatkowym kabelkiem pozwalającym oddalić palnik od osi obiektywu. Dodajmy do tego blendę, czyli odbłyśnik, który pozwoli rozjaśnić nieco cienie bez konieczności korzystania ze światła błyskowego, i jesteśmy ustawieni.
Jakie zdjęcia?
No właśnie – jakie zdjęcia? Wszystko zależy od tego, co chcemy osiągnąć. Jeśli postanowiliśmy wykonać grupowy portret wielopokoleniowej rodziny, nie będziemy wszystkich przebierać w śmieszne ciuszki (choć to też jest jakiś pomysł…). Co oczywiście nie oznacza, że nie można podejść do tematu oryginalnie i zdecydować się np. na grupowe ujęcia podchwycone, reporterskie. Świetnie się prezentują takie zdjęcia pokazujące np. dzieci przy zabawie. W takich sytuacjach fotograf bawi się w reportera i najlepiej, żeby nie ingerował w działania modela. Powinien stać się niewidzialny. Dzięki temu możemy uchwycić intymne chwile interakcji rodziców z dziećmi, zarejestrować wspólne nakrywanie stołu, przygotowywanie obiadu.
Często fotograf ma za zadanie dokumentować jakieś ważne wydarzenie, z okazji którego cała rodzina zbiera się w jednym miejscu – np. chrzciny, wesele, zaręczyny. W takich chwilach najważniejsze jest uchwycenie radosnego nastroju i kulminacyjnych momentów, np. zdmuchiwania świeczek na urodzinowym torcie lub składania życzeń nowożeńcom.
“Główne motywy fotografii w czasie świąt? To chyba rodzina i wiosna. W sumie można to połączyć i zrobić proste portrety dzieciom z jakimiś wiankami na głowie, na łące, w pełnym słońcu. Nie bójmy się eksperymentować, sprawdźmy, jak to będzie wyglądało pod światło. Fotografujmy tak, żeby słońce raz było za naszymi plecami, raz za plecami modeli, a czasem niech świeci z boku. Jeśli mamy taką funkcję w aparacie, użyjmy opcji „pod światło” albo „wysoki kontrast”. Plus i minus służą do prześwietlania i niedoświetlania, zobaczmy, co się stanie, gdy użyjemy ich w ekstremalnych warunkach. Możemy bezkarnie zrobić tysiąc prób aparatem cyfrowym albo narzucić sobie ograniczenia i zrobić tylko jedno zdjęcie dziennie. Niech to będą Wasze szczęśliwe chwile.” – mówi Michał Korta, wykładowca Akademii Nikona.
Tekst przygotował Łukasz Kacperczyk, redaktor prowadzący portalu szerokikadr.pl.
Więcej informacji: www.akademianikona.pl i www.szerokikadr.pl