Większość narodów europejskich musi dziś definitywnie pogodzić się z faktem, że w pewnym momencie popełniła błędy w swojej polityce zagranicznej. Nadszedł czas, aby do pomyłek przyznała się również Unia Europejska. W tej chwili należy wyciągnąć wnioski i znaleźć rozwiązania na bieżące problemy.
Jak dotąd Unii Europejskiej udawało się uniknąć konsekwencji błędnych decyzji, choć cenę płaci za to Ukraina, nasz sąsiad i przyszły członek UE, a także obiekt niesprowokowanej i brutalnej inwazji Rosji, do której bez wątpienia przyczyniła się wadliwa polityka zagraniczna UE, bazująca m.in. na decyzjach Unii Europejskiej o zaproszeniu rosyjskich inwestorów, uzależnienie się od rosyjskiej ropy i gazu, czy odwróceniu wzroku od tzw. „operacji specjalnej” Rosji, skutkującej znęcaniem się nad swoimi sąsiadami.
Warto zauważyć, że, do dającej się przewidzieć i trwającej ponad 2 lata inwazji na Ukrainę, kraje Unii Europejskiej i Zachodu były kompletnie nieprzygotowane. Stało się tak pomimo wyraźnych symptomów panoszenia się Rosji w Europie oraz wcześniejszych nielegalnych konfiskat ziemi na Krymie, w Osetii Południowej i Abchazji. W rezultacie reakcja UE na atak Rosji na Ukrainę była zbyt powolna, chaotyczna i zwyczajnie haniebna, gdyż nasi przywódcy za długo zwlekali z wyrażeniem jednoznacznych opinii i uniemożliwiali przedostanie się na Ukrainę niezbędnych dostaw.
Ten konkretny błąd należy już jednak do przeszłości, a dzisiejsze wysiłki powinny się skoncentrować na zapewnieniu dostaw na Ukrainę oraz wsparcia obywatelom tego kraju. Rosja ma przecież swoich sojuszników w wojnie przeciwko Ukrainie, a co za tym idzie, przeciwko całej Europie Zachodniej. Broń, dostawy i wsparcie napływają do reżimu Putina w ramach porozumień z takimi krajami, jak Chiny, Iran i Korea Północna. Oszacowano, że sama Korea Północna dostarczyła na linię frontu rosyjskiego już ponad 3 miliony pocisków artyleryjskich. Eksperci ds. broni potwierdzają też, że w rosyjskich atakach terrorystycznych na cele cywilne na Ukrainie użyto północnokoreańskich rakiet. Dzieje się tak pomimo sankcji zbrojeniowych ONZ nałożonych na Koreę Północną.
Wymienione kraje to jednak nie jedyni zwolennicy krwawego ataku Rosji na Ukrainę i jej naród. Również Kuba od dłuższego czasu jest jednym z najbliższych sojuszników Rosji. Jest to dziedzictwo wartości podzielanych w czasach istnienia Związku Radzieckiego. Kraje łączy nienawiść do Zachodu oraz nierespektowanie praw swoich obywateli. I choć komunistyczny reżim Castro na Kubie to relikt przeszłości, jednak powiązania gospodarcze i wojskowe są ponownie wzmacniane, choćby poprzez wspólne ćwiczenia morskie. Sojusz Rosji i Kuby doprowadził do tego, że Kuba wysłała wojska walczące ramię w ramię z rosyjska armią przeciwko Ukrainie. Według ostatnich szacunków co najmniej 5000 Kubańczyków znalazło się na pierwszej linii frontu imperialistycznych wysiłków Putina na rzecz rozszerzenia Rosji.
Gdzie zatem tkwi źródło porażki Unii Europejskiej? Odpowiedzią na to pytanie są kwestie finansowe. Przez ostatnie 40 lat UE finansowała brutalną dyktaturę komunistyczną na Kubie. UE przekazała na Kubę ponad 300 milionów euro. Szacuje się, że UE wciąż wspiera finansowo blisko 80 projektów w tym kraju o wartości prawie 155 milionów euro. Każdy z projektów prowadzony jest przez organizacje powiązane z reżimem Raula Castro. Pomimo dobrze znanej litanii naruszeń praw człowieka, przestępstw, a obecnie interwencji podczas inwazji Putina, finansowanie wciąż nie zostało wstrzymane. To, że w dalszym ciągu finansujemy Kubę, jest czymś więcej niż absurdem. I to musi się natychmiast skończyć!
Anna Fotyga, Europosłanka