Tegoroczna toruńska odsłona Grand Prix miała być pojedynkiem lidera cyklu Grega Hancocka z obrońcą trofeum Tomaszem Gollobem, oraz zajmującym drugą pozycję w rankingu Jarosławem Hampelem. Ostatnie bilety na Motoarenę zostały sprzedane na wiele dni przed pierwszym biegiem. Kibiców z całego świata na ulicach Torunia można było spotkać już dzień przed imprezą. Na samych zawodach fani z Australii, Szwecji, Danii czy Stanów Zjednoczonym utonęli jednak w morzu biało-czerwonych flag.
Kibiców oraz zawodników na Motoarenie przywitał prezydent Torunia Michał Zaleski. Po powitaniu nastąpiła oficjalna prezentacja żużlowców, podczas której fani po raz pierwszy mieli okazje aby pokazać swoje możliwości. Olbrzymia wrzawa towarzyszyła wyczytywaniu nazwisk Polaków: Gollba, Hampela i Rune Holty, a także startującego w barwach toruńskiego Unibaxu Chrisa Holdera.
Faworyci rozpoczęli ostro. Zarówno Amerykanin Hancok jak i polscy liderzy przywieźli w pierwszym starciu komplet punktów, później jednak zaczęły się problemy. "Król Motoareny", jak nazywano Tomasza Golloba po zeszłorocznym występie w Toruniu, w kolejnych czterech biegach zdołał zwyciężyć już tylko raz. Przegrał między innymi prestiżowy pojedynek z Jarkiem Hampelem w szóstej kolejce. Ostatecznie najlepszy żużlowiec świata poprzedniego sezonu awansował do półfinału. Pomimo awansu Gollob mógł jednak w najlepszej ósemce nie wystartować, a to za sprawą nieodpowiedzialności rosyjskiego zawodnika Artioma Łaguty. W 17. biegu Rosjanin bezmyślną szarżą staranował Polaka. Na torze pojawiła się karetka. Gollob ze starcia wyszedł ze wstrząśnieniem mózgu ale bez złamań i ostatecznie zdecydował się na udział w dalszej części zawodów.
Znacznie równiej i mniej pechowo jechał Jarosław Hampel, który bez problemu wygrał trzy pierwsze biegi, a zepsuł tylko ostatnie podejście. Do półfinału awansował także trzeci z Polaków – Rune Holta.
Prawdziwa rewelacją był jednak jadący w Toruniu z dziką kartą Darcy Ward. Australijczyk wygrał dwa z pięciu biegów zostawiając w pokonanym polu m.in. Hampela, Golloba, Hancocka, Holte. Punktował także w trzech pozostałych startach co pozwoliło mu na niespodziewany awans do pólfinału.
Stawkę uzupełnili Andreas Jonsson, Antonio Lindbaeck, Magnus Zetterstroem i oczywiście Greg Hancock. Kibice cały czas mieli nadzieje, że uda się powtórzyć zeszłoroczny sukces i cała trójka Polaków przebije się do finału. W pierwszym półfinale swoją szansę mieli Gollob i Holta.
Marzenia publiczności rozwiał jednak rewelacyjny tego dnia Darcy Ward, który już na starcie uciekł Polakom. Na drugim miejscu na mecie zameldował się Andreas Jonsson i stało się jasne, że jednym Polakiem z szansą na finał jest Jarosław Hampel. Ten w drugim półfinale oczekiwań nie zawiódł. Polak z linii startowej wyskoczył niczym rakieta i już od końca wyścigu rywale oglądali jego plecy. Do finału awansował niespodziewanie także Antonio Linbeaeck. Poza pierwszą czwórką znalazł się Greg Hancock. Dzięki Hampelowi publiczność mogła odetchnąć z ulgą. Przed zawodami kibice marzyli o polskim podium. Finał bez Polaków byłby nie do pomyślenia.
Ostatni start wielkich emocji nie przyniósł. Jonsson na pierwszym łuku wyszedł na prowadzenie i nie oddał go już do końca. Hampel przyjechał na metę drugi. Fenomenalne trzecie miejsce przywiózł Darcy Ward.
Wyniki toruńskiego Grand Prix pozwoliły Hampelowi zbliżyć się w klasyfikacji generalnej cyklu do Grega Hancocka. Co raz mniejsze szanse na obronę trofeum ma Gollob, który do prowadzącego Amerykanina traci aż 29 punktów.
Następne zawody z cyklu SGP odbędą się w duńskim Vojens 10 września 2011 roku.