Krzysztof Inglot, założyciel Personnel Service, ekspert rynku pracy
Demografia przestaje być tłem, a staje się twardym parametrem biznesowym. Według prognoz GUS do 2060 r. liczba osób w wieku produkcyjnym w Polsce spadnie o ponad 23 proc., czyli o ok. 5,1 mln. Jednocześnie dzietność osiąga historycznie niskie poziomy, co dodatkowo zwiększa presję na rynek pracy. Stąd problem dostępności pracowników nie znika. Właśnie dlatego demografia staje się dziś głównym filtrem, przez który trzeba patrzeć na zwolnienia, migracje oraz tempo automatyzacji. Bez tego kontekstu trudno zrozumieć, dlaczego rynek pracy wysyła jednocześnie sprzeczne sygnały.
Rynek pracy: zwolnienia i braki kadrowe jako efekt tej samej zmiany
Zwolnienia i braki kadrowe występujące jednocześnie nie są sprzecznością, lecz konsekwencją przesunięć sektorowych. Firmy redukują zatrudnienie tam, gdzie popyt spowolnił lub gdzie procesy można relatywnie szybko zautomatyzować. Równocześnie wciąż nie są w stanie obsadzić ról operacyjnych i technicznych, kluczowych dla ciągłości biznesu. Przy malejącej podaży pracy rynek coraz mniej przypomina jednolitą całość, a coraz bardziej patchwork – z dużymi różnicami branżowymi i regionalnymi, które będą się pogłębiać.
Migracje jako pierwszy bufor demograficzny, ale z ograniczeniami
W sytuacji ciągłych braków kadrowych sięganie po pracowników z zagranicy to wybór czysto ekonomiczny. Migracja sama w sobie nie rozwiąże problemów rynku pracy, ale pozostaje jednym z kluczowych buforów demograficznych. Warunkiem jej skuteczności są jednak przewidywalne procedury, stabilna polityka i realna integracja. Największą barierą nie są stereotypy – Polacy mają w większości dobre doświadczenia we współpracy z cudzoziemcami – lecz czas, koszty, ryzyko rotacji i niska sprawność systemu legalizacji.
Skala i zmiana charakteru migracji
Ponad 1,099 mln cudzoziemców pracujących dziś w Polsce pokazuje, że bez migracji wiele sektorów – od produkcji i logistyki po usługi i budownictwo – nie byłoby w stanie funkcjonować. Jednocześnie migracja przestaje być jednokierunkowa. Polska coraz częściej pojawia się jako realny kierunek także dla pracowników z dalszych kierunków, jak Azja, Afryka czy Ameryka Południowa. To oznacza nowe szanse, ale też nowe wyzwania: mieszkalnictwo, onboarding, zarządzanie różnorodnością i napięcia wynikające z ostrzejszej narracji publicznej wokół migracji.
AI i robotyzacja jako drugi filar odpowiedzi na demografię
Drugim filarem adaptacji rynku pracy jest automatyzacja i sztuczna inteligencja. AI pomaga utrzymać produktywność przy kurczącej się podaży pracy, ale jednocześnie wymusza zmianę kompetencji i sposobu organizacji firm. Nie jest to proste „zastępowanie ludzi maszynami”, lecz głęboka przebudowa ról. Praca zmienia się szybciej niż system, który ma do niej przygotować pracowników – i to właśnie tu rodzi się największe napięcie.
Automatyzacja nie eliminuje migracji, tylko ją redefiniuje
Automatyzacja nie zmniejsza zapotrzebowania na ludzi, lecz je przesuwa. Najszybciej znikają zadania powtarzalne, natomiast rośnie popyt na role techniczne, inżynieryjne, związane z utrzymaniem ruchu, jakością, logistyką oraz operacjami usługowymi, gdzie kluczowe są odpowiedzialność i kontakt z człowiekiem. W praktyce firmy będą jednocześnie automatyzować kluczowe procesy i nadal zatrudniać – ale pracowników o innym profilu kompetencyjnym, często również z zagranicy.
Zmiana struktury pracy: płeć, kompetencje, transparentność
Równolegle zachodzi zmiana społeczna. Różnice między kobietami a mężczyznami na rynku pracy zacierają się, a Polska należy do krajów o relatywnie niskiej luce płacowej. To pozytywny trend, który jednak przy rosnącej transparentności wynagrodzeń wymaga uporządkowanych polityk płacowych. Bez tego zamiast wzmocnienia równości pojawią się napięcia wewnątrz organizacji.
Warunki brzegowe: inwestycje i edukacja
Cała ta układanka nie zadziała bez dwóch elementów. Po pierwsze – inwestycji, bo to one tworzą miejsca pracy o wysokiej wartości dodanej i decydują o strukturze zatrudnienia. Po drugie – edukacji, która dziś coraz wyraźniej nie nadąża za zmianami technologicznymi i potrzebami rynku. Bez modernizacji szkolnictwa i realnej współpracy z biznesem nawet najlepsza polityka migracyjna i najbardziej zaawansowane narzędzia AI nie pozwolą domknąć luki kompetencyjnej.


