Oficjalna nazwa ciągle walczy o swój byt z odmiejscowym określeniem „Okęcie”, które przez lata zakodowało się w świadomości warszawiaków jako nazwa portu. Przyzwyczajenia trudno zmieniać, ale powoli się udaje. Już w ponad połowie wszystkich publikacji prasowych i telewizyjnych dziennikarze używają właściwej nazwy, coraz częściej spotykamy ją także w czasie dyskusji na forach internetowych. Tendencję zmiany potwierdzają badania, jakie prowadzimy wśród pasażerów korzystających z lotniska, a także prestiżowy tytuł Superbrands przyznany w 2010 r. przez niezależne jury właśnie dla „Lotniska Chopina” jako jednej z najsilniejszych marek na polskim rynku.
Nazwanie największego polskiego portu lotniczego imieniem wybitnego kompozytora wpisuje się w długą tradycję obejmowania patronatami lotnisk na całym świecie. Przykłady można mnożyć bez końca: nowojorskie lotnisko JFK (od prezydenta Johna Fitzgerlada Kennedy’ego), paryski CDG (Charles de Gall), O’Hare w Chicago (którego patronem jest amerykański pilot wojskowy Edward „Butch” O’Hare), czy Pearson w Toronto (Lester B. Pearson, kanadyjski laureat pokojowego Nobla). Nie jest to nic niezwykłego i… jak widać nie jest to tylko polski wymysł.
Różnica między starą a nową nazwą naszego portu polega na tym, że "Okęcie" jest nazwą zwyczajową znaną głównie Polakom, która nikomu z niczym szczególnym (poza określeniem miejsca) się nie kojarzy. Natomiast "Lotnisko Chopina" jest marką niosącą określone wartości, na bazie której znacznie łatwiej budować pozycję i rozpoznawalność portu w Polsce i na świecie.
Świat to dostrzega. Jak przypomniała niedawno znana dziennikarka i podróżniczka Beata Pawlikowska (posłuchaj) – dzięki nazwaniu lotniska imieniem Chopina, w świat poszła fama, że Polacy są ludźmi niezwykle wrażliwymi, romantycznymi, miłującymi muzykę i sztukę. – Przypadkowo spotkany w Singapurze chłopak zaskoczył mnie mówiąc, że Polska jest bodaj jedynym krajem na świecie, który nazwał swoje główne lotnisko imieniem artysty, a nie polityka, czy żołnierza – mówiła „Blondynka” w swoim programie w Radiu Zet. Czy ktoś mógłby ją zaskoczyć w ten sposób, gdybyśmy zamiast Lotniska Chopina wciąż mieli Okęcie?
Oczywiście nie jest naszym celem zmiana normy językowej i całkowite wytępienie nazwy "Okęcie" z języka polskiego. Ale promując markę staramy się zakodować ją w umysłach odbiorców i sprawić, że każdy będzie wiedział co to jest Lotnisko Chopina (niezależnie od tego jak je faktycznie nazywa), a także z czym je kojarzyć. O to bowiem chodzi w tej strategii, aby zwykłą usługę uzupełniać o tzw. wartość dodaną. Marki nie sprzedają po prostu towarów i usług. Marki sprzedają pewną historię, uczucia, emocje, które klienci chcą przeżyć. I to właśnie im dajemy na Lotnisku Chopina.
Radosław Żuk
Dyrektor Biura Public Relations