O podsumowanie zabezpieczenia medycznego imprezy, poprosiliśmy Rafała Cudnika, lekarza specjalistę chorób wewnętrznych, kierownika medycznego Regionu Pomorskiego, koordynatora zabezpieczenia medycznego Falck podczas Euro 2012. Związanego z ratownictwem medycznym Falck od 2008 roku.
– Rafale, kiedy dowiedziałeś się o tym, że będziecie zabezpieczać Strefę Kibica w Gdańsku?
– Pierwsza myśl o tym, że zabezpieczenie dużej imprezy związanej z Mistrzostwami Europy jest możliwe, pojawiła się w mojej głowie z chwilą ogłoszenia przetargu. Wówczas zdałem sobie sprawę, że to marzenie może się spełnić! Wspólnie z kolegami z naszego regionu przygotowywaliśmy dokumentację przetargową, wysłaliśmy zapotrzebowanie na sprzęt, stworzyliśmy listę lekarzy i ratowników medycznych i z niecierpliwością czekaliśmy na wynik konkursu.
– I kiedy przyszła wiadomość o wygranej …
– Yeah! Udało się! Cieszyłem się niesamowicie. Cieszyłem się, bo kto, jak nie my najlepiej wykona zabezpieczenie.
– Ogrom pracy nie przestraszył Cię?
– Pracy był rzeczywiście ogrom. Tym bardziej, że początkowo organizowaliśmy wszystko we dwójkę. Ja i Darek Naczk, któremu należą się szczególne wyrazy uznania.
– Byliście w stanie przygotować wszystko tylko we dwójkę?
– Wszystko mieliśmy przemyślane i przegadane wcześniej. Udało nam się dzięki pomocy dwóch naszych ratowników: Kamila Lewandowskiego, odpowiedzialnego za patrole piesze i Mateusza Leśniewskiego, koordynatora ds. ambulansów. Poradzili sobie doskonale, ich wybór to był strzał w dziesiątkę! Bardzo pomogła nam też logistyka z Warszawy. Wszystko dostawaliśmy na czas, przygotowane zgodnie z naszym zamówieniem. Pełny profesjonalizm. W odwodzie poza miejscowymi ekipami, mieliśmy jeszcze naszych chłopaków i dziewczyny z RTM Sławno/Darłowo, którzy zresztą wsparli nas podczas zwiększonej obstawy Strefy w dzień ćwierćfinału w Gdańsku.
– Jest pierwszy dzień Euro 2012. Jedziecie na miejsce zabezpieczenia i …
– Ludzie robią nam zdjęcia i kręcą filmy telefonami komórkowymi. Kolumna identycznych, nowych, błyszczących ambulansów robi duże wrażenie.
– Co czułeś tamtego dnia?
– Pierwszego dnia towarzyszyły mi duże emocje. Od radości, że to już, po stres, czy wszystko pójdzie zgodnie z planem. Mieliśmy nowiutki sprzęt, większość tych, którzy z nami jechali to dobrzy, zaufani ludzie. Jednak czy wszystko się sprawdzi? Czy nowi pracownicy poradzą sobie w krytycznej sytuacji? Czy wszystko przygotowałem najlepiej jak mogłem? Kiedy zobaczyłem, że wszystko idzie sprawnie, wszystko działa tak, jak powinno, poczułem ogromną dumę z siebie i z ludzi, z którymi pracowałem. Poczułem, że współtworzymy historię.
– Jakie było Twoje największe zaskoczenie podczas zabezpieczenia medycznego Strefy Kibica?
– Liczba kibiców, którzy przyszli do strefy obejrzeć mecz Polska – Czechy. Organizatorzy na porannej odprawie podali, że spodziewają się 40 000, a było ich ponad 60 000! Biało-czerwone morze rozbawionych ludzi. Kiedy wspólnie ryknęli: „Polska! Biało-czerwoni!”, poczułem ciarki na plecach.
– Kibice Was polubili?
– W pierwszych dniach byliśmy im raczej obojętni. Tutaj przełomowym był 16 czerwca i mecz Polska – Czechy. Ten dzień otworzył przed nami ludzkie serca. Jak wspomniałem, w strefie było wówczas mnóstwo ludzi. Tłok, ścisk i emocje. Odnotowaliśmy najwyższą liczbę interwencji – 161 w ciągu 5 godzin. Było warto. Kiedy wszyscy – kibice, ochroniarze, organizatorzy i sponsorzy strefy – zobaczyli jak dużo dobrego robimy, jak bez najmniejszego wahania pomagamy każdemu potrzebującemu, wówczas zaczęli patrzeć i mówić do nas z autentycznym szacunkiem. W ich obrazie strefy przestaliśmy być „jakąś tam służbą medyczną”. Staliśmy się fundamentalną częścią imprezy.
– 161 interwencji w 5 godzin to bardzo dużo. Jakim sposobem poradziliście sobie?
– Na szczęście nie potrzebowaliśmy cudu! Wystarczyło niesamowite poczucie koleżeństwa. Otóż w momencie istnej lawiny zgłoszeń nasi pracownicy będący prywatnie w Strefie Kibica zgłaszali się do naszych Punktów Medycznych, pobierali umundurowanie, sprzęt i ramię w ramię ze swoimi kolegami będącymi na dyżurze udzielali pomocy poszkodowanym.
– Szacunek! Udało Ci się zapamiętać coś szczególnego z tego meczu?
– Ja z meczu zapamiętałem, że przed meczem szedłem wstawić wodę na kawę, a potem była 24:00. Żartuję oczywiście, jednak ogrom pracy uniemożliwił mi oglądanie meczu czy obserwację bawiących się ludzi.
– Żadnych emocji?
– O! emocje były i to duże. Jedno zdarzenie, ochrona przez radio wzywa nas do wejścia nr 1 – utrata przytomności. To akurat najbliżej mojego punktu. Wysyłam 2 ratowników z deską ortopedyczną, aby sprawdzili i w razie potrzeby przynieśli pacjenta. Ratownicy przeciskają się przez tłum ludzi. Meldują przez radio, że są na miejscu i po kilku sekundach słyszę „Lekarz, natychmiast potrzebny!” Przebijam się przez tłum, na miejscu widzę młodego mężczyznę (potem dowiaduję się, że ma 25 lat), badam i od razu stwierdzam zatrzymanie oddechu. Szybka ocena sytuacji. Tutaj gdzie jesteśmy nie damy rady go reanimować. Ludzie nas zadepczą. Jeszcze szybsza decyzja, bierzemy pacjenta do naszego punktu medycznego. Na to wszystko patrzy jakaś dziewczyna. Nagle kątem oka widzę, że osuwa się na ziemię. Na szczęście dotarł już do nas kolejny patrol pieszy. Udzielą jej pomocy. My z „naszym” pacjentem na desce biegniemy do punktu medycznego, ochrona toruje nam drogę. Teraz już nikt nie stoi nam na drodze, ludzie rozstępują się przed nami w mgnieniu oka. W punkcie około 10-cio minutowa reanimacja, defibrylacja, za plecami przez otwarte drzwi słyszę kobiecy głos wołający: „Ratujcie go! Niedługo bierzemy ślub!” – na szczęście po pierwszym strzale serce „zaskakuje” ponownie. Napięcie ustępuje. Dzisiaj wiem, że po około tygodniu pacjent wyszedł ze szpitala w bardzo dobrym stanie.
– To jak u Hitchcocka …
– Tak, tutaj jednak życie człowieka było naprawdę zagrożone. To nie był film, choć mieliśmy niespodziewane audytorium. Mianowicie reanimując pacjenta wiedzieliśmy, że musimy przewieźć go do szpitala. Wezwaliśmy naszą karetkę, a następnie przez krajowy kanał ratowniczy poinformowaliśmy Uniwersyteckie Centrum Kliniczne o konieczności przygotowania się na przyjęcie naszego chorego. Słyszały to wszystkie karetki i wszystkie szpitale w Trójmieście. I wszyscy trzymali kciuki za nas i za życie tego młodego mężczyzny.
– Rafale, a jak oceniasz Euro 2012?
– Prywatnie jestem zadowolony i dumny z naszego kraju. Pokazaliśmy, że jesteśmy gościnnym, pięknym krajem. Udowodniliśmy sobie i światu, że potrafimy się razem dobrze bawić i że potrafimy współpracować i dobrze organizować. Dla mnie najprzyjemniejszą oceną naszej pracy było to, że zagraniczni kibice przychodzili do nas i w podziękowaniu za pomoc śpiewali „Polska! Biało-czerwoni!”
– Bardzo sympatyczna ocena.
– Tak, o i jeszcze bardzo miłego gestu doświadczyliśmy, kiedy po asyście medycznej otwartego dla kibiców treningu drużyny Hiszpanii, Iker Casillas podszedł do naszego zespołu i zaprosił do pamiątkowego zdjęcia.
Piękne podziękowanie i wyjątkowa pamiątka. Rafale, ja także dziękuję za rozmowę i życzę Tobie i Twojemu zespołowi dalszych sukcesów. Zrobiliście kawał świetnej roboty.
Rozmawiał Michał Zając
Rozmawiał Michał Zając