Warto się pospieszyć, bo liczba miejsc jest ograniczona, a płacąc zaledwie 40 złotych zyskujemy szansę, aby przez 45 minut delektować się wszystkimi możliwymi rodzajami rolek.
„Noce sushi”, organizowane cyklicznie przez restauracje franczyzowej sieci Koku cieszą się ogromnym powodzeniem w każdym z 20 lokali, gdzie się odbywają. W Białymstoku, w którym znajdują się jej korzenie, impreza trwale już wpisała się w kalendarze wielu fanów marki. W efekcie, zwykle zaledwie w kilka chwil po ogłoszeniu daty kolejnego sushi-eventu na lokalnym fan page’u Koku, wszystkie vouchery upoważniające do udziału w imprezie znajdują nabywców. Właściciele uruchomionego pod koniec września w Łodzi, najmłodszego „dziecka” Koku wierzą, że „Noce sushi” spotkają się z podobną, entuzjastyczną reakcją konsumentów.
– To niepowtarzalna okazja, aby delektować się nie tylko naszymi sztandarowymi propozycjami, ale przede wszystkim szansa, aby spróbować bardziej niecodziennych propozycji, bazujących również na mocno zaskakujących połączeniach smaków, których próżno szukać w standardowej karcie menu – zachęca Bartłomiej Zajc, przedstawiciel restauracji w Łodzi.
Sushi jadamy pałeczkami. Niby to oczywiste. Wie o tym nawet dziecko, ale z uwagi na to, że nie każdy opanował tę, wbrew pozorom trudną sztukę ekwilibrystycznego operowania japońskimi sztućcami, na rynku bez trudu można znaleźć sushi bary, w których rolki nadziewamy na… widelce. W tym względzie Koku jest na wskroś tradycyjne. W lokalach tej sieci widelca bowiem nie znajdziemy.
To zasada, której sieć hołduje od początku. W przeciwnym razie wszystko traci sens. Nawet smak. Dla Japończyka to profanacja. Dla ułatwienia, na serwetkach, które otrzymują goście wydrukowany jest sposób ich użycia. Dzieci (ale również dorośli), którzy mają problem z odpowiednim władaniem pałeczkami, mogą liczyć na zestawy związane gumką, dzięki której łatwiej nimi manipulować.
– Niektóre mamy żartują, że dla kilkulatków to lepsze ćwiczenie manualne niż wycinanie nożyczkami – dodaje Bartłomiej Zajc. – Ale mówiąc poważnie, to chyba najprostszy sposób na budowanie u najmłodszych świadomości istnienia wielu kulinarnych kultur i tradycji.
Najnowszy lokal sieci Koku Sushi został zlokalizowany w sercu fabrykanckiej stolicy Polski, przy Piotrkowskiej 123, która zamieniła się z handlowego pasażu w tętniącą życiem do późnych godzin nocnych ulicę pełną restauracji i pubów. Codziennie przewijają się tam tysiące ludzi. Ci którzy wpadli na lunch do nowo otwartego Koku doceniają prosty, jasny i nowoczesny design, bogate menu i miłą obsługę. Poza sushi, klienci zwracają uwagę również na tradycyjne japońskie zupy oraz pierożki z mięsem kaczki.
Dla prowadzących lokal miłe i satysfakcjonujące jest to, że goście wybierają Koku, aby uczcić ważne w ich życiu chwile i dają temu wyraz zamieszczając w sieci swoje opinie.
„To co otrzymaliśmy przerosło nasze wszelkie oczekiwania. Zamawiając lunch za niecałe 26 zł, dostaliśmy trzyczęściowe porcje składające się z przystawki, zupy i dania głównego. Wszystko przepyszne, sycące, świeże – napisała w opinii na Google jedna z internautek. – Nic dodać nic ująć! Kawa z lodami mango i deser malinowy to najmilsze zakończenie wizyty jakie mieliśmy w restauracji. Wyjątkowe miejsce! Na pewno wrócimy. Dziękujemy za przepyszną rocznicę! :)”
Podobnych opinii na temat łódzkiego Koku w internecie nie brakuje. Smakosze, którzy chcieliby skorzystać z okazji, jaką będzie „Noc sushi” powinni się pospieszyć, bo liczba miejsc – co jasne – jest ograniczona. Ten kulinarny event, startuje o godzinie 19.00, kolejne otwarcia o 20.00 i 21.00.