Firmy prześcigają się w kreatywnych pomysłach na funkcjonowanie w zgodzie z naturą. Od „godziny dla ziemi” po hasła typu „drzewko za produkt” – akcje ekologiczne wyrastają jak grzyby po deszczu. Jeszcze do niedawna tym kierunkiem podążali głównie ci, których działalność jest związana z ochroną środowiska, jak np. producenci energii odnawialnej. Jednak ekologiczny CSR (Corporate Social Responsibility) na dobre zadomowił się także wśród tych, którzy angażując się nie mogą oczekiwać bezpośrednich korzyści.
„Ekologia w CSR to jeden z tzw. pewniaków, który zawsze się sprawdza. „Zieloni” chcą być wszyscy, bo bycie proeko jest w dobrym guście i szybko zdobywa grono sympatyków. Takie jednorazowe akcje świetnie rozchodzą się w social media, gdzie ludzie anonimowo mogą wspomóc szlachetną inicjatywę. Mechanizm ten działa trochę w oparciu o proces uciszania wyrzutów sumienia. Jako firma dostarczamy narzędzi, a ty musisz jedynie z nich korzystać, aby poczuć, że robisz coś dobrego dla Matki Ziemi” – komentuje Jacek Jakubczyk, dyrektor zarządzający agencji ITBC Communication.
Koncepcja społecznej odpowiedzialności biznesu zakłada jednak nie tylko szlachetność, ale także opłacalność. Nie jest to aktywność oderwana od strategii biznesowej, ale jeden z jej stałych elementów, którego zadaniem jest wsparcie rozwoju firmy w określonym otoczeniu.
„W moim postrzeganiu każdy CSR przynosi korzyści, choć nie zawsze są one proporcjonalne do poniesionych nakładów inwestycyjnych. Gdy nasza firma angażuje się ekologicznie, a świadczy usługi, które z ekologią nie mają wiele wspólnego, to mogą one stanowić wyłącznie wartość dodaną do bieżącej komunikacji firmy. Nie należy natomiast spodziewać się, że będą one punktem zwrotnym w postrzeganiu firmy przez potencjalnych klientów. Inaczej wygląda sytuacja, gdy bycie proeko jest konsekwencją obranych planów biznesowych. Wówczas, działania ekologiczne są po prostu koniecznie” – podkreśla Jacek Jakubczyk z ITBC Communication.