W jednym z wywiadów koniec świata odwołał premier rosyjskiego rządu Dimitrij Miedwiediew, a praktykę podawania jego konkretnej daty oficjalnie skrytykował Watykan. Dlaczego media zasypują nas tego typu informacjami? Czy przywiązywanie tak dużej wagi do tego tematu faktycznie zawiera się w wypełnianiu informacyjnej funkcji mediów, czy też mamy do czynienia z jednym z kolejnych kroków w procesie tabloidyzacji?
Poważna część z nich jedynie wzmiankuje – często ironicznie – nawiązując do buzzu, jaki na ten temat powstał w środkach masowego przekazu. Komentator „Rzeczpospolitej” Wojciech Wybranowski stwierdził na przykład, że sondaże zwiastują koniec świata dla jednej z partii politycznych. W innych artykułach mogliśmy przeczytać między innymi, że Roberto Benigni uznał zapowiedź powrotu do polityki Silvio Berlusconiego za najbardziej katastroficzną wiadomość grudnia, na równi z przepowiednią końca świata. Z kolei na portalu wykop.pl informację o otwarciu w Holandii wystawy, na której można obejrzeć replikę Arki Noego, skomentowano jako „w sam raz na koniec świata”.
Ukazało się jednak sporo artykułów, w których o końcu świata wypowiadano się poważnie. Celowały w tym tabloidy. „Super Express” podał konkretną godzinę (10:00) wydarzenia, apelując do pracodawców o wyrozumiałość dla zatrudnionych. Pojawiały się też teksty w stylu „Co chcieliby zrobić Polacy przed końcem świata”. PAP natomiast podał wiadomość, że chińska policja zatrzymała 100 osób za rozgłaszanie plotek o końcu świata. W mediach można było także znaleźć artykuły archeologiczne, które zaprzeczały, żeby Majowie przepowiedzieli koniec świata na 21 grudnia 2012.